To, że książka ukazała się mniej więcej równo z pierwszym gwizdkiem na
Euro 2012, nie może dziwić – trudno o lepszą z marketingowego punktu
widzenia okazję na premierę publikacji z piłką nożną w tle.
Głównym bohaterem „Nieczystej gry” są jednak nie współcześni piłkarze
czy działacze PZPN , ale PR L-owskie tajne służby, które swego czasu
robiły wszystko, aby mieć pod kontrolą tak popularną i wywołującą
społeczne emocje sferę, jaką jest futbol. A nie dało się kontrolować
piłkarskiego świata, nie mając w nim wystarczającej liczby wtyczek – od
zawodników po komentatorów sportowych. O działaczach nie wspominając, bo
często byli nimi z nadania bezpieki. „Nieczysta gra. Tajne służby a
piłka nożna” to praca zbiorowa pod redakcją Sebastiana Ligarskiego i
Grzegorza Majchrzaka, historyków z IPN (jednym z autorów jest nasz
współpracownik Tomasz Szymborski).
Wyłania się z niej dość ponury (mimo pięknych chwil) obraz rodzimej
piłki, skutecznie infiltrowanej przez Służbę Bezpieczeństwa, która
bezlitośnie zbierała haki na ludzi związanych z tą dyscypliną. Niestety,
po lekturze tej książki na wielu piłkarskich bohaterów będziemy patrzeć
nie tylko przez pryzmat sukcesów i morderczej sportowej pracy. Ale też
zrozumiemy, że w pewnym okresie funkcjonowanie poza orbitą zainteresowań
smutnych panów z MSW było po prostu niemożliwością. I o tym pamiętajmy,
kusząc się o ocenę ludzi z pierwszych stron gazet.
„Nieczysta gra. tajne służby a piłka nożna” pod redakcją Sebastiana Ligarskiego i Grzegorza Majchrzaka, wyd. Videograf, Chorzów 2012
źródło: focus.pl
czwartek, 29 listopada 2012
Rolling Stones Nowa Płyta
Z okazji 50 lat na scenie The Rolling Stones wydali w 2012 roku
kompilację z największymi przebojami. Zestaw ukazał się w wersji z 50
lub 80 piosenkami. Poza dobrze znanymi klasykami z repertuaru Stonesów,
wydawnictwo zawiera dwie premierowe piosenki: "Doom and Gloom" i "One
More Shot".
A tak wyglądał Ich koncert w Polsce w 1967 roku. Czyli bardzo dawne czasy.
A tak wyglądał Ich koncert w Polsce w 1967 roku. Czyli bardzo dawne czasy.
wtorek, 27 listopada 2012
Jak długo żyją Polacy?
W porównaniu z resztą Europejczyków Polacy umierają bardzo młodo – tak wynika z najnowszego raportu Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) i Komisji Europejskiej.
W raporcie „Zdrowie i opieka zdrowotna w zarysie: Europa 2012” przedstawiono obraz sytuacji zdrowotnej społeczeństwa europejskiego oraz rozbieżności między poszczególnymi państwami. W badaniach uwzględniono nie tylko średnią długość życia i najczęstsze przyczyny zgonów, ale również jakość usług oferowanych przez służby zdrowia oraz wydatki na opiekę zdrowotną i źródła jej finansowania.
Jak wynika z tego opracowania, Polska wypada bardzo źle na tle innych państw Unii Europejskiej. Przeciętna długość życia kobiet wynosi 80 lat, a mężczyzn nieco ponad 70 lat, co plasuje Polaków dużo poniżej średniej europejskiej (odpowiednio 82 i 75 lat).
W ogonie Starego Kontynentu jesteśmy także pod względem umieralności na raka. Dramatyczna jest zwłaszcza statystyka dotycząca mężczyzn chorujących na nowotwór płuc - tylko Węgrzy wyprzedzają nas pod względem zgonów z tego powodu. Co więcej, w Polsce najszybciej wzrasta liczba osób otyłych, mamy również jedną z większych grup cierpiących na cukrzycę.
Przyczyn tak złej sytuacji zdrowotnej w naszym kraju można upatrywać w kiepskiej jakości polskiej służby zdrowia. Według raportu mamy najmniej lekarzy - średnio na każdy tysiąc Polaków przypada ich 2,2. Brakuje nam również sprzętu medycznego, w tym skanerów do tomografii komputerowej (CT) i urządzeń do obrazowania metodą rezonansu magnetycznego (MRI). Pocieszającym może być fakt, że mamy wielu specjalistów w naszym kraju – stanowią oni aż 79 proc. wszystkich lekarzy. Dodatkowo przodujemy w ilości szpitalnych łóżek: na każdy tysiąc mieszkańców przypada u nas 6,6 łóżka, podczas gdy średnia w Europie wynosi jedynie 5,3.
Wydatki na opiekę zdrowotną, przypadające na jednego Polaka w 2012 roku, wyniosły 4400 zł. Aż 72 proc. tej kwoty pokrywa ubezpieczenie zdrowotne w NFZ, a 22 proc. musimy dopłacać „z własnej kieszeni” (pozostałe 6 proc. pochodzi z prywatnych usług medycznych oraz z innych źródeł). Z kolei na leki wydajemy rocznie przeciętnie 977 zł, co jest dość niską kwotą w porównaniu do innych państw – średnia europejska to aż 1438 zł.
OECD i Komisja Europejska w raporcie przedstawiła najnowsze dane (z 2010 r.) zebrane z 35 państwach europejskich – 27 państw członkowskich Unii Europejskiej, pięciu krajach kandydujących oraz trzech państwach EFTA. Dane przedstawione w publikacji pochodzą głównie z oficjalnych statystyk krajowych, gromadzonych osobno lub łącznie przez OECD, Eurostat lub europejskiego oddziału WHO, jak również z międzynarodowych badań, wykonywanych m.in. przez HBSC (Health Behaviour in School‑Aged Children).
źródło: odkrywcy.pl
piątek, 23 listopada 2012
czwartek, 22 listopada 2012
wtorek, 20 listopada 2012
poniedziałek, 19 listopada 2012
niedziela, 18 listopada 2012
Żołnierze przed wojną, w trakcie wojny i po niej
Fotograf Lalage Snow, który na co dzień mieszka w Kabulu, przez 8 miesięcy realizował projekt o nazwie "Nie jesteś martwy". Projekt ma na celu pokazanie brytyjskich żołnierzy przed, w trakcie i po udziale w operacjach wojskowych w Afganistanie i udowodnienie wpływu wojny na wygląd fizyczny.
źródło:
www.joemonster.org
piątek, 16 listopada 2012
Biały orzeł na swastyce. Była przed wojną taka organizacja
I miała nawet swoich bohaterów. Nie wiemy, czy gen. Józef Haller
przyjął honorowe członkostwo „Antyżydowskiej Ligi Obrony Ojczyzny i
Wiary”. Organizacja ta częściej, dla niepoznaki, używała nazwy „Liga
Obrony Ojczyzny i Wiary” bez słówka „antyżydowska”. I wszystko wtedy
było piękne, ładne, bogoojczyźniane i patriotyczne.
źródło: ahistoira.pl
źródło: ahistoira.pl
Kolaboracja misia z Zakopanego
Misiu, jak mogłeś… Choć z drugiej strony – nie bądźmy
niesprawiedliwi. Odmowa strzelenia takiej fotki mogła się dla misia
bardzo źle skończyć.
źródło:ahistoria.pl
źródło:ahistoria.pl
czwartek, 15 listopada 2012
Emilia Dziubak polska graficzka i ilustratorka ( polecam galerie)
Emillia projektuje ilustracje do wielu książek dla dzieci i nie tylko dla dzieci.
Inne dzieła Emilii na http://emiliaszewczyk.blogspot.com/
Żuk -samochód PRL
Jedną z popularniejszych i najciężej pracujących odmian Żuka była wersja pickup, czyli A11. Pod maską pracowany dwa rodzaje silników znanych z samochodów Warszawa: dolnozaworowy M-20 oraz górnozaworowy S-21.Srzyniowe żuki świadczyły nieocenione usługi w wielu branżach. Auto to najchętniej służylo w rolnictwie, ale również korzystali z niego ogrodnicy oraz kamieniarze. Boczne burty były uchylane, tak aby ułatwić załadunek. Wszystkie elementy burty były wykończone drewnem. Z pośród całej żuczej rodziny – A11 posiadał największą ładowność, która wynosiła ok. 950kg. Żuki tak mocno wpisały się w krajobraz PRL-u, że dziś dobrze zachowane egzemplarze są bezcennym nabytkiem scenografów filmów.
źródło: pasjonatprl.wordpress.com/
środa, 14 listopada 2012
Kariera po studiach w Polsce? Można się grubo rozczarować.
Nie macie wrażenia ,że tak się czujecie w swojej pracy?
Ukończone dwa kierunki studiów i wyjazd do dużego miasta ku nowemu życiu?
Lepiej żeby Tusk, Kaczyński, Miller i cała reszta The Mappet Show wzieła się wreszcie do zmiany życia oraz perspektyw w tym naszym wspaniałym kraju. amen.
Czy w polskim Sejmie krzyż powinien być zdjęty?
Po wyborach rozgorzała dyskusja na temat niezwykle istotnej sprawy dla Polaków - krzyża. Cały czas zaprząta on głowy polityków - jak nie przed Pałacem Prezydenckim, to w sejmowej sali. Czy rzeczywiście nie ma ważniejszych tematów? Jakie jest Państwa zdanie - czy w polskim Sejmie krzyż powinien być zdjęty, jak postuluje Ruch Palikota?
Co planowano zrobić z Niemcami po II wojnie światowej?
Już w czasie II wojny światowej, kolejnej wywołanej przez Niemcy, alianci zaczęli się zastanawiać jak wyrwać temu krajowi zęby, by w przyszłości już nie kąsał. Nierzadko plany te zakładały wyrwanie tych zębów razem z głową.
Wysterylizować i podzielić między sąsiadów
Już w 1941 roku ukazała się publikacja niejakiego Theodoe’a Newmana Kaufmana, amerykańskiego biznesmena pochodzenia żydowskiego. Nosiła tytuł „Germany Must Perish!” (Niemcy muszą zginąć). W tekście Kaufman postulował całkowitą sterylizację narodu niemieckiego (a przy okazji austriackiego), by jego członkowie nie mogli się rozmnażać. Ziemie przez nich zamieszkiwane Kaufman proponował oddać sąsiadom. I tak Polsce miałyby przypaść (poza Śląskiem i Pomorzem) Niemcy wschodnie aż po – mniej więcej – Łabę. Czechom – Łużyce i prawie cała Austria, bez alpejskiego „ogonka”, który miał być włączony do Szwajcarii. Na zachodzie Polska graniczyłaby z Holandią, która powiększyłaby się kilka razy zajmując Niemcy północne i środkowe. Czechy natomiast uzyskałyby granicę z Francją, bo to jej przypadłyby Niemcy południowe z Bawarią.
Tekst ten – nie dość, że na Zachodzie wzgardzony i uznany za rasistowski i barbarzyński (choć nie przez każdego – Hemingwayowi w jednym z tekstów również wyrwało się, że Niemców dobrze by było wysterylizować) – wykorzystany został był przez nazistowską propagandę jako dowód na istnienie żydowskiego spisku mającego na celu zniszczenie Niemiec. I – być może – przyczynił się do zaostrzenia terroru wobec Żydów na terenach okupowanych przez Rzeszę.
Zreslawizować
Niespecjalnie realistyczne pomysły co do Niemiec miało polskie Stronnictwo Narodowe, które jeszcze w czasie wojny opublikowali broszurę pt. „Granice Wielkiej Polski”. Był rok 1941, nad upokorzoną Polską pastwił się niemiecki nacjonalizm, a nasi rodzimi nacjonaliści już kombinowali jak odebrać Niemcom ziemie aż po Rugię i Łużyce (a Rosjanom – Smoleńsk).
Jeszcze bardziej ambitną (i jeszcze bardziej nierealną) wizję miał antropolog związany z SN – Karol Stojanowski. Niedługo po wojnie wydał broszurę pod tytułem „O reslawizację wschodnich Niemiec”. Stojanoski proponował ni miej, ni więcej, tylko odtworzenie słowiańskich organizmów państwowych, które istniały w średniowieczu na terenie wschodnich Niemiec. Zwracał uwagę na toponimy o słowiańskim rdzeniu, na resztki słowiańskich narodów żyjących na tym terenie.
„W skład państwa połabskiego, które można by nazwać państwem Wendow (Wendland), powinnyby wejść wszystkie ziemie Obotrytow i Lutykow oraz te skrawki dawnej Słowiańszczyzny, które nie wejdą ewentualnie w skład państwa łużyckiego albo czeskiego. Byłoby to państwo duże, oparte o Morze Niemieckie i Bałtyckie, graniczące z Polską, Łużycami, Niemcami i Danią. W państwie tym znajdowałyby się tak wielkie miasta, jak Berlin, Magdeburg, Lubeka, Kilonia i Hamburg”.
Jak Stojanowski wyobrażał sobie niewyobrażalne, czyli „reslawizację” w praktyce?
„Przez długi jeszcze czas językiem potocznym a nawet urzędowym w państwie połabskim byłby język niemiecki. Język połabski dopiero by powoli wprowadzano. Wprowadzono by go najpierw ochotniczo, a w miarę upowszechnienia wprowadzono by go do urzędów. Organizacja Zjednoczonych Narodów byłaby protektorem państwa połabskiego, pilnując, aby elementy chcące się reslawizowac nie były narażone na terror i szykany Niemców o hitlerowskim poglądzie na świat”.
Nikt tez Stojanowskiego nigdy nie wziął na serio.
Oddać część Niemiec Holandii
Plan, zwany od nazwiska jego twórcy, holenderskiego adwokata, planem Bakker-Schutta, zakładał przyznanie Holendrom zachodnich terenów Niemiec w ramach reparacji za szkody wojenne. Holendrzy domagali się m.in. Kolonii (po holendersku – nazywanej Keulen), Akwizgranu (Aken), Osnabrueck (Osnabrugge) i Muenster (Munster). Lokalną niemiecką ludność planowano „zniderlandyzować”. Zmiany te miały powiększyć terytorium Holandii o ponad połowę.
Z planu nic nie wyszło, choć Holendrzy otrzymali, o czym mało kto wie, część niemieckiego terytorium. Chodziło o drobne korekty granicy, największą zmianą było przejście pod holenderską administrację gminy Selfkant. Większość z tych zmian (włącznie z Selfkant) zostało anulowanych po 1963 roku: Niemcy wykupiły te terytoria z powrotem za kwotę 280 milionów marek.
Wysterylizować i podzielić między sąsiadów
Już w 1941 roku ukazała się publikacja niejakiego Theodoe’a Newmana Kaufmana, amerykańskiego biznesmena pochodzenia żydowskiego. Nosiła tytuł „Germany Must Perish!” (Niemcy muszą zginąć). W tekście Kaufman postulował całkowitą sterylizację narodu niemieckiego (a przy okazji austriackiego), by jego członkowie nie mogli się rozmnażać. Ziemie przez nich zamieszkiwane Kaufman proponował oddać sąsiadom. I tak Polsce miałyby przypaść (poza Śląskiem i Pomorzem) Niemcy wschodnie aż po – mniej więcej – Łabę. Czechom – Łużyce i prawie cała Austria, bez alpejskiego „ogonka”, który miał być włączony do Szwajcarii. Na zachodzie Polska graniczyłaby z Holandią, która powiększyłaby się kilka razy zajmując Niemcy północne i środkowe. Czechy natomiast uzyskałyby granicę z Francją, bo to jej przypadłyby Niemcy południowe z Bawarią.
Tekst ten – nie dość, że na Zachodzie wzgardzony i uznany za rasistowski i barbarzyński (choć nie przez każdego – Hemingwayowi w jednym z tekstów również wyrwało się, że Niemców dobrze by było wysterylizować) – wykorzystany został był przez nazistowską propagandę jako dowód na istnienie żydowskiego spisku mającego na celu zniszczenie Niemiec. I – być może – przyczynił się do zaostrzenia terroru wobec Żydów na terenach okupowanych przez Rzeszę.
Zreslawizować
Niespecjalnie realistyczne pomysły co do Niemiec miało polskie Stronnictwo Narodowe, które jeszcze w czasie wojny opublikowali broszurę pt. „Granice Wielkiej Polski”. Był rok 1941, nad upokorzoną Polską pastwił się niemiecki nacjonalizm, a nasi rodzimi nacjonaliści już kombinowali jak odebrać Niemcom ziemie aż po Rugię i Łużyce (a Rosjanom – Smoleńsk).
Jeszcze bardziej ambitną (i jeszcze bardziej nierealną) wizję miał antropolog związany z SN – Karol Stojanowski. Niedługo po wojnie wydał broszurę pod tytułem „O reslawizację wschodnich Niemiec”. Stojanoski proponował ni miej, ni więcej, tylko odtworzenie słowiańskich organizmów państwowych, które istniały w średniowieczu na terenie wschodnich Niemiec. Zwracał uwagę na toponimy o słowiańskim rdzeniu, na resztki słowiańskich narodów żyjących na tym terenie.
„W skład państwa połabskiego, które można by nazwać państwem Wendow (Wendland), powinnyby wejść wszystkie ziemie Obotrytow i Lutykow oraz te skrawki dawnej Słowiańszczyzny, które nie wejdą ewentualnie w skład państwa łużyckiego albo czeskiego. Byłoby to państwo duże, oparte o Morze Niemieckie i Bałtyckie, graniczące z Polską, Łużycami, Niemcami i Danią. W państwie tym znajdowałyby się tak wielkie miasta, jak Berlin, Magdeburg, Lubeka, Kilonia i Hamburg”.
Jak Stojanowski wyobrażał sobie niewyobrażalne, czyli „reslawizację” w praktyce?
„Przez długi jeszcze czas językiem potocznym a nawet urzędowym w państwie połabskim byłby język niemiecki. Język połabski dopiero by powoli wprowadzano. Wprowadzono by go najpierw ochotniczo, a w miarę upowszechnienia wprowadzono by go do urzędów. Organizacja Zjednoczonych Narodów byłaby protektorem państwa połabskiego, pilnując, aby elementy chcące się reslawizowac nie były narażone na terror i szykany Niemców o hitlerowskim poglądzie na świat”.
Nikt tez Stojanowskiego nigdy nie wziął na serio.
Oddać część Niemiec Holandii
Plan, zwany od nazwiska jego twórcy, holenderskiego adwokata, planem Bakker-Schutta, zakładał przyznanie Holendrom zachodnich terenów Niemiec w ramach reparacji za szkody wojenne. Holendrzy domagali się m.in. Kolonii (po holendersku – nazywanej Keulen), Akwizgranu (Aken), Osnabrueck (Osnabrugge) i Muenster (Munster). Lokalną niemiecką ludność planowano „zniderlandyzować”. Zmiany te miały powiększyć terytorium Holandii o ponad połowę.
Z planu nic nie wyszło, choć Holendrzy otrzymali, o czym mało kto wie, część niemieckiego terytorium. Chodziło o drobne korekty granicy, największą zmianą było przejście pod holenderską administrację gminy Selfkant. Większość z tych zmian (włącznie z Selfkant) zostało anulowanych po 1963 roku: Niemcy wykupiły te terytoria z powrotem za kwotę 280 milionów marek.
źródło: ahistoria.pl
Subskrybuj:
Posty (Atom)